Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzekę, położyły jej się u nóg. Urszula przyzwyczajona do ustawicznej roboty, zabrała się do chędożenia obory, ażeby chociaż coś robić, i ani pomyślała, że może za godzinę chlew będzie przepełniony wodą i błotem.
Zmrok zapadał, wody coraz więcej przybywało, koryto rzeki było już prawie przepełnione. Łąka za tamą stała już pod wodą. Aczkolwiek „Stare Bielidło“ było nisko położone i brzegi rzeki były wysoko usypane widziała Babuina wyraźnie kołysające się w wąskiem korycie brudne fale wody. Odłożyła wrzeciono, złożyła ręce i zaczęła się modlić. Urszula weszła do izby.
— Woda huczy, aż groźno słuchać; zwierzęta jakoby czuły, że będzie się coś działo, pokryły się; ani jednego wróbla nie widać — rzekła służąca, ocierając ławę pod oknem.
Wtem rozległ się tentent kopyt końskich; drogą od tamy jechał szalonym pędem jeździec; przed „Starem Bielidłem“ zatrzymał się na chwilę i zawołał:
— Ratujcie się ludzie, woda idzie! — i popędził potem jak wicher do młyna i miasta.
— Bóg z nami! W górach musi być źle, że posłali wiadomość! — rzekła Babunia i zbladła jak ściana.
Lecz pomimo strachu przymawiała Urszuli, ażeby się niczego nie obawiała, potem poszła jeszcze raz zobaczyć, czy niebezpieczeństwo blisko i czy woda już wylała. Nad rzeką spotkała pana ojca.
Pod wieczór przyszedł Mila z Kudrną do „Starego Bielidła“, ofiarując Babuni swoją pomoc. Lecz staruszka odprawiła Kudrnę i tak rzekła:
— Wy macie dzieci, gdyby was tu nieszczęście spotkało, nie miałabym już nigdy spokojnego sumienia; a gdy już koniecznie kto z nami ma zostać, niech zostanie Jakób, jemu to lepiej przystoi, w gospodzie zaś nie jest potrzebny, bo tam się nie mają czego obawiać; w najgorszym razie dostanie im się woda do chlewa.
Kudrna odszedł.
O północy było już „Stare Bielidło“ otoczone dokoła woda.