Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niech każdy pości jak mu sumienie nakazuje, pani matko, — mawiała Babunia, — ja bowiem myślę tak:
— Gdy ma być post, niech będzie post!
Obejrzawszy wszystko dokładnie, wychwalała Babunia sztukę pani matki, i w końcu rzekła:
— My się jutro do pieczenia zabierzemy, przygotowałyśmy już wszystko; dzisiejszy zaś dzień poświęcamy modlitwie.
Tego zwyczaju trzymano się w „Starem Bielidle“, gdzie słowo Babuni było święte. Za to we wielką sobotę był tam już od wczesnego rana ruch jak na pragskim moście: w izbie, kuchni, podwórzu, przy piecu, wszędzie spotykało się pilne ręce, a do którejkolwiek z niewiast dzieci się ze swojemi potrzebami zwracały, każda się skarżyła, że nie ma czasu, że nie wie, gdzie jej głowa stoi; nawet Baśka miała tyle pracy, że zapomniała jedno przez drugie.
Lecz pod wieczór było po wszelkiej robocie, a Babunia, pani Proszkowa i Baśka wybrały się do kościoła na zmartwychwstanie.
Kościół był rzęsiście oświetlony i przepełniony nabożnym ludem.
Gdy cała gmina zaśpiewała potężnym głosem: „Chrystus zmartwychwstał! Alleluja!“ opanowało Baśkę tak gwałtowne uczucie radości, że ją mocą pchało z kościoła w szeroką dolinę, aby wykrzykiwać z radości, która jej serce przepełniała. I błogie jakieś rozrzewnienie trzymało przez cały wieczór w swej mocy dziewczynę, która na „Dobra noc!“ padła Babuni na szyję i cicho płakać zaczęła.
— Co tobie jest? Dla czego płaczesz? — zapytała Babunia.
— Nic mi nie jest, Babuniu; czuję taką radość, że muszę płakać, — odpowiedziała Baśka.
Staruszka schyliła się i pocałowała ją w czoło, nie mówiąc słowa.
Wszak znała swoją Baśkę!