Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wstawajcie, wstawajcie! Kogut już dziewięć razy śmiecisko obleciał, a wy jeszcze śpicie, czy się nie wstydzicie?
Potem się dzieciom umyć pomagała, ale z ubiereniem ich nie miała szczęścia, bo nie mogła sobie poradzić z licznemi guziczkami, haczykami, temi drobnostkami przy bluzkach i sukienkach; co należało na przodek, obracała w tył i odwrotnie. Z ubranemi dziećmi uklękła przed obrazem Chrystusa Pana, błogosławiącego dziatki, i odmówiła „Ojcze nasz“, poczem je na śniadanie prowadziła.
Gdy nie miała ważniejszej roboty w obejściu domowem, siedziała Babania zimą w swej izdebce przy kołowrotku, latem zaś z wrzecionem w podwórzu pod lipą lub w ogrodzie, albo też chodziła z dziećmi na przechadzkę. Przy tem zbierała zioła lekarskie, które w domu suszyła i na wypadek choroby chowała. Przed św. Janem Chrzcicielem zbierała zioła za rosy, bo w tej właśnie porze roku i raniuteńko zebrane miały być bardzo dobre. Gdy nadeszła jaka choroba, Babunia miała już ziołka zaradcze, jako to piołun na chory żołądek, rzepik na ból gardła i t. p. Lekarza nie radziła się nigdy w życiu.
W dodatku przynosiła do domu pewna kobieta z gór olbrzymich zioła lekarskie, które Babunia wysoko ceniła, zakupując je zawsze na zapas. Handlarka przychodziła corocznie o podzimku i bywała gościem w „Starem Bielidle“, gdzie ją we dnie i w nocy częstowali. Co rok przywiozła dzieciom po garstce kichawca, pani domu zaś rozmaitych pachnących kadzideł i mchu, prócz tego opowiadała baba cały wieczór dzieciom o Rybcalu i jego psotach w górach dokonanych, o jego grozach w drodze do księżniczki Kasińki, swej oblubienicy hen w górach, co się od niej „Kasińczyne“ nazywają. Opowiadają, że księżniczka nie znosi go długo u siebie i wnet wypędza; więc rozpacza z boleści i płacze, aż potoki górskie wzbierają. Wtedy lituje się księżniczka nad nim i wola go do siebie, a on uradowany z takim pospiechem wraca, że wszystko po drodze wyrywa, przewraca, strzechy zrywa i z sobą odnosi. Walą się wtedy lasy, przewracają skały — słowem: kędy idzie, wszystko w niwecz obraca, jakby za dopuszczeniem boskiem.
Co rok korzeniarka te same korzonki przynosiła, te same bajki opowiadała, lecz dzieciom zawsze