Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przed bramą stał młodszy lokaj we fraku; był to człowiek małego, nikłego wzrostu. Jedną ręką gładził czarny wąs, drugą zwiesił na słabym łańcuszku od zegarka w ten sposób, aby było można widzieć złote pierścienie na palcach.
Gdy karoca mijała zamek, zabłysnęły mu oczy jak kotowi, który wróbla zobaczy. Uśmiechnął się milutko do Krystyny i ukłonił się ręką. Lecz niewiasty nie zważały na niego; Mila zato poprawiał z zazdrości wydrzej czapki na głowie.
— Wierzcie mi, Babuniu, wolałabym czarta zobaczyć, aniżeli tego Włocha — odezwała się Krystyna.
— Czycha znów w bramie, aby wpaść pomiędzy dziewczyny jak jastrząb, gdy same wracać będą z kościoła.
— Onegdaj w Zliczu dostał po grzbiecie, — rzekł Wacław. — Było tak: Przyszedł na muzykę i zaczął się zaraz zalecać najładniejszej dziewczynie, jakby ją kto właśnie dla niego przyprowadził. Gap nie umie po czesku, ale „esky olka, mám rád“[1] to sobie spamiętał.
— To samo i mnie ciągle powtarza, gdy do gospody na piwo przyjdzie, — przytaknęła Krystyna, — a chociażbym mu dziesięć razy oświadczyła: „ale ja was nie cierpię!“ jednak go się pozbyć nie mogę jak zimnej febry.
— Chłopcy mu porządnie kożuch wytrzepali i gdyby mnie tam nie było, byłby się dopiero dowiedział, po czemu piernik w Perdubicach.

— Niech się ma na baczności, aby mu tego na innem miejscu nie powiedzieli! — zauważył Mila, poprawiając wydrzej czapki na głowie.

  1. Lubię ładne dziewczyny.