Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cisnąć do kościoła, bo będzie natłok nie lada, zostanę tu teraz przy dzieciach.
Po niedługiej chwili wyszli na róg ulicy dwaj chłopcy w czerwonych kamizelkach, za nimi znów dwaj, a gdy się trzecia para pokazała, Janek radośnie zawołał:
— Już idą!
— Adelko i ty Helenko patrzcie podczas procesyi także pod nogi, abyście nie upadły, — napominała Babunia dziewczęta. — Baśka, ty na dzieci uważaj! Wy zaś, chłopcy, zachowujcie się skromnie, bo łatwo o nieszczęście z świecami; a módlcie się w kościele i przed ołtarzami, abyście się Panu Bogu spodobali.
Tymczasem nadszedł przed dom pana Stanickiego nauczyciel z szkolnemi dziećmi.
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! panie nauczycielu! — rzekła Babunia, — przyprowadziłam wam jedną jeszcze garstkę; miejcie już i z temi malcami cierpliwość.
— Dobrze, Babuniu, dobrze! mam tu całe stado, małe i większe, — odpowiedział z uśmiechem nauczyciel, włączając zaraz chłopców w szeregi chłopców, a dziewczęta w szeregi dziewcząt.
W kościele umieściła się Babunia obok drzwi w sąsiedztwie dobrych znajomek. Dzieci stały koło ołtarza.
Zadzwoniono po raz trzeci; lud garnął się do kościoła; kościelny rozdzielał świece. Odezwała się sygnaturka, poczem księża przystąpili do ołtarza, rozpoczęła się msza św.
Dziewczynki z złożonemi rączkami patrzały długo w nabożnem skupieniu na ołtarz, potem oglądały się to w prawo, to w lewo, nareszcie zwróciły oczy na chór i spostrzegły księżniczkę. Uśmiechnęły się radośnie do Hortenzyi; nie mogły się wstrzymać.
Za Hortenzyą siedziała matka; pan Proszek stał obok i groził malcom palcem, aby się do ołtarza obróciły. Lecz Adalka nie zrozumiała tych wskazówek i wciąż się do ojca uśmiechała, póki jej Baśka nie pociągnęła za szaty, szepcąc w ucho: