Strona:PL Němcová Babunia.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wymawiał, że musi pójść zobaczyć młode bażanty, co się dopiero wykluły, albo że musi iść do lasu, albo jeszcze gdzieindziej, ale jak tylko dojrzał go pan Proszek, albo jego żona, to czy chciał, czy nie chciał, wstąpić musiał.
Pan Proszek lubił mieć w domu szklankę dobrego wina i lubił poczęstować miłego gościa, a do takich należał właśnie pan strzelec. Babunia zaraz podawała chleb i sól, i co akurat było w domu dobrego, a wtedy pan strzelec chętnie zapomniał, że trzeba zajrzeć do młodych bażantów. Ale potem, gdy sobie o tem przypomniał, zaklął głośno, szybko przerzucił strzelbę na drugie ramię i poszedł. Na dworze zauważył, że niema psa. — Hektor! — zawołał głośno, ale psa nie było. — Gdzie to psisko się znowu włóczy! — gniewał się pan strzelec, ale chłopcy mu powiedzieli, że go poszukają, bo pewno lata gdzie z Sułtanem i Tyrlem. Chłopcy poszli szukać psa, a pan strzelec usiadł tymczasem na ławeczce pod lipą. Wreszcie, kiedy już odchodził i był na drodze, zatrzymał się i wołał na babunię: — A niech-że babcia zajrzy choć raz do nas! Moja żona chowa dla babci jajka tyrolskich kur do wylęgania. — Pan strzelec znał słabe strony wszystkich gospoś. Babunia natychmiast przyjęła zaproszenie i odpowiedziała: — Niech pan w domu pozdrawia i powie, że przyjdziemy! — W taki sposób przyjaciele żegnali się za każdym razem.
Pan Strzelec przechodził jeśli nie co dzień, to przynajmniej co drugi dzień koło Starego Bielnika i tak z roku na rok.
Drugą osobą, którą co dzień około dziesiątej można było spotkać na ścieżce około Starego Bielnika, był pan młynarz. Była to godzina, kiedy chodził oglądać stawidła koło domu Proszków przy upuście. Babunia mawiała o młynarzu, czy raczej o panu ojcu, jak go wszyscy nazywali, że jest to człowiek roztropny, ale figlarz.
Mówiła tak babunia dlatego, że pan ojciec lubił sobie zażartować i zrobić figla. Ale sam śmiał się rzadko kiedy i tylko się pod wąsem uśmiechał. Miał gęste obwisłe brwi, a z pod nich spoglądały na świat oczy wesołe. Był średniego wzrostu, przysadzisty, i przez cały rok nosił popielate spodnie, co chłopców dziwiło, aż im pan młynarz, powiedział, że to jest kolor młynarski. W zimie ubierał się w długi