Strona:PL Němcová Babunia.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ach, tak. No to szczęść jej Panie Boże! Ktoby też sobie kiedy pomyślał, że ludzie z dwóch końców świata i zejdą się z sobą! I Jerzy mu na imię, jak jej nieboszczykowi ojcu.
Z temi słowy złożyła babunia list, otarła łzę z oka i poszła do skrzyni, żeby go tam schować.
Dzieci były niewypowiedzianie szczęśliwe, że miały miłego tatusia w domu. Nie mogły się na niego napatrzeć i wszystkie naraz zaczynały opowiadać, co się w ciągu roku stało, chociaż ojciec wiedział już o wszystkiem, bo mu matka pisywała częste listy.
— Ale teraz zostaniesz u nas przez całą zimę, prawda, tatusiu? — dopytywała się Adelka i przypochlebiała się ojcu, głaszcząc go po brodzie, co zawsze czyniła z wielkiem upodobaniem.
— I prawda, tatusiu, że jak będzie sanna, to nas przewieziesz na tych ładnych sankach i każesz koniom zawiesić dzwonki? Pan kum z miasta posłał po nas pewnego razu sanki i pojechaliśmy z mamusią, bo babunia nie chciała. Jechało się bardzo dobrze; dzwonki tak ładnie dzwoniły, a wszyscy w miasteczku wyglądali oknami, kto to też jedzie — opowiadał Wiluś. Ale ojciec nie mógł dać dzieciom odpowiedzi, bo zaraz Janek zaczynał: — A czy ty wiesz, tatusiu, że będę strzelcem? Jak tylko ukończę szkołę, pójdę do pana Beyera w góry, a Orlik pójdzie do Ryzemburga.
— Dobrze, tylko się naprzód pilnie ucz w szkole — uśmiechnął się ojciec, pozostawiając chłopcu wolność słowa.
Przyszli i przyjaciele w odwiedziny, pan strzelec i pan młynarz, żeby się przywitać z miłym gościem. Domek ożywił się i poweselał. Nawet Sułtan i Tyrl pędziły z jakąś bujną niecierpliwością na spotkanie Hektora, jakby mu chciały opowiedzieć wesołą nowinę. Wiedziały, że pan ich lubił, a na karę nie zasłużyły od owego dnia, kiedy to pozagryzały tyle kacząt. Biegły tedy swemu panu na spotkanie i cieszyły się, gdy ich głaskał po głowach. Babunia, widząc uciechę psów, mówiła, że zwierzę bardzo dobrze wie, kto je lubi i dobrze to sobie pamięta.