Strona:PL Němcová Babunia.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XVI.

Było już po Zielonych Świątkach, które babunia lubiła osobliwie i podczas których zdobiła zielenią całe mieszkanie, tak że w każdej izbie, przy stole, czy w łóżku wszyscy byli bezustannie pod zielenią. Było też już po pięknem święcie Bożego Ciała i po Janie Chrzcicielu. Słowiczek przestał był śpiewać w zaroślach ogrodu, jaskółki wywodziły już swoje młode z pod strzech, a na piecu koło kotki leżało majowe kocię, z którem Adelka lubiła się bawić. Jej czarna kurka prowadzała już spore kurczęta, a Sułtan i Tyrl co noc skakali do strugi za myszami, co starym prządkom dało powód do opowiadania, że koło kładki przy Starym Bielniku straszy topielec.
Adelka z Urszulą wyprowadzały Srokatą na pastwisko, razem z babunią zbierała czasem zioła, albo też siadywała z nią na podwórku pod lipą, której kwiat babunia też już suszyła. Siedząc z babunią na podwórku, Adelka uczyła się na książce. A przed wieczorem, gdy babunia szła z nią dzieciom na spotkanie, to zbaczały na pole, bo staruszka lubiła popatrzeć na swój len, a jeszcze bardziej na rozległe dworskie pola, na których kłosy żółkły bardzo szybko. Gdy pod wiewem wiatru łan falował, to babunia oczu od niego oderwać nie mogła. Do polowego, dawnego kataryniarza, mawiała przy spotkaniu: — Aż miło patrzeć na to Boże błogosławieństwo, aby tylko Bóg ustrzegł plon od gradu i wody.
— Mamy wielką spiekotę — odpowiedział polowy, spoglądając przytem po niebie.