Strona:PL Němcová Babunia.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

uciekałem, pod rynnę wpadłem. Gdybym był pozostał w Czechach, byłbym żołnierzował przynajmniej śród swoich, a tak muszę służyć obcemu.
— Na Boga! — wołam — coś ty zrobił takiego, że cię wzięli?
— Ech, moja kochana, młodość, głupota! Nie wierzyłem ludziom doświadczonym, a kiedym od was uciekł, wszędzie mi się przykrzyło i było mi tęskno. Pewnej niedzieli poszedłem z kilku kolegami do gospody, nie dając się nikomu ostrzec. Piliśmy aż się popiliśmy, a wtem przyszli do gospody werbownicy.
— Ach te łotry! — wtrąciła pani Liduszka, przynosząca akurat winną polewkę. — Gdyby Jerzy był u mnie, nie byłoby się stało nic złego. Ja te wszystkie obiecanki-cacanki werbowników dobrze znam i nie puszczam ich tutaj. Stryj Jerzy nigdzie indziej nie chodzi, tylko do mnie. Człowiek musi mieć serce dla tych młodych ludzi, ale cóż robić, kiedy sami nie mają rozumu! Już sobie teraz nic z tego nie rób, panie Jerzy. Jesteś chłopak jak ulał, nasz król lubi rosłych żołnierzy, ani się opatrzysz i dostaniesz awans.
— Niech już będzie, jak chce — zaczął Jerzy —, co się stało, to się stało. Byliśmy tu obcy, werbownicy zawrócili nam głowy, a jak wytrzeźwieliśmy, to ja i Lhotsky, mój najmilszy towarzysz, byliśmy żołnierzami. Zdawało mi się, że sobie głowę urwę, ale cóż było robić? I stryjek dość się nanarzekał, ale potem zaczął rozmyślać nad tem, w jakiby sposób naprawić to zło i złagodzić je trochę. Poszedł do generała i uprosił tyle przynajmniej, że wolno mi było zostać na miejscu. Obiecano mu, że niebawem będę kapralem i — zobaczymy, jak tam będzie dalej. A teraz już mi, Magdziu, nie czyń wyrzutów i nie psuj radości, że cię widzę.
Musieliśmy się pocieszyć, jak się dało. Potem zaprowadził mnie Jerzy do swego stryja, który mile nas przywitał. Wieczorem przyszedł także jego kolega Lhotsky, człowiek bardzo dobry. Dotrzymali też sobie z Jerzym przyjaźni aż do śmierci. I Lhotsky już nie żyje, a ja jeszcze ciągle na świecie.
— A tyś, babuniu, już do domu nie wróciła i tam wyszłaś za dziadzia, prawda? — wyrwała się Basia, która już dawno była