Strona:PL Němcová Babunia.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

słońce w pełni swojej wspaniałości i zalało cały świat jasnemi blaskami. Wzgórze z przeciwka było jeszcze pogrążone w półmroku, za upustem mgła opadała coraz niżej, a ponad nią na wzgórzu widać było klęczące kobiety z tartaka.
— Patrz, babuniu, jak pięknie wschodzi słońce! — mówiła Basia, porwana cudownym widokiem wschodu. — Cóżby to było dopiero, gdybyśmy teraz klęczały na Śnieżce!
— Jeśli chcesz Boga szczerze wzywać, wszędzie na to znajdziesz miejsce. Ziemia Pańska cała jest piękna — rzekła babunia, zrobiła krzyż i wstawała z klęczek. Gdy się obejrzały, spostrzegły na najwyższem miesjscu wzgórza Wiktę, opartą plecami o drzewo. Kędzierzawe włosy, zwilżone rosą, spływały jej wdłuż twarzy na ramiona, ubranie miała pomięte, pierś obnażoną, czarne oczy, płonące dzikim ogniem, zwrócone były ku słońcu, a w ręku trzymała rozkwitły już pierwiosnek. Zdawało się, że nikogo nie widzi. — Gdzie też ta biedaczka znowuż chodziła? — pytała babunia ze współczuciem.
— Albo gdzie znalazła już pierwiosnek?
— Gdzieś na samym szczycie wzgórza w głębokim lesie, bo ona poobchodziła tam już wszystkie zakątki.
— Ja ją o ten kwiatek poproszę! — rzekła dziewczyna i pobiegła na wzgórze. Wikta ocknęła się z zamyślenia i szybko się odwróciła, aby odejść, ale Basia zawołała: — Proszę cię, Wikto, daj mi ten kwiatek! — Wikta przystanęła i nie podnosząc oczu od ziemi, podała jej pierwiosnek. Potem poderwała się raptem i szybko jak strzała, zbiegła po zboczu na dół. Basia też zeszła na dół ku babuni.
— Jakoś już dawno nie zachodziła do nas po chleb — rzekła babunia.
— Wczoraj, jak byłaś w kościele, była u nas. Mamusia dała jej bochenek chleba i trochę judaszków — odpowiedziała Basia.
— Teraz ku latu będzie jej znowuż lepiej, biedaczce, ale Bóg ją raczy wiedzieć, wygląda tak, jakby nie miała czucia. Przez całą zimę chodzi w takiej leciutkiej sukienczynie, a na śniegu zo-