Strona:PL Němcová Babunia.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Babunia chwali ich także i wreszcie po sutem obdarowaniu, aktorzy jeden za drugim znikają za drzwiami. Za domem przystają i sprawdzają, ile i czego dostali: rzeczy jadalne rozdziela król natychmiast między wszystkich, ale pieniądze chowa do kieszeni, ponieważ on jako kierownik całej sprawy ma wyłączne prawo do tego, jako że sam wszystko organizował, sam ponosił koszta i sam dźwiga za powodzenie imprezy odpowiedzialność. Po takim sprawiedliwym podziale puścili się aktorzy w drogę do Ryzemburga. Dzieci państwa Proszków przez dni kilka powtarzały sobie słowa gry o Dorocie-pannie i odgrywały sztukę po swojemu. Tylko jedna jedyna pani Teresa nie rozumie, że takie głupstwo może się komuś podobać.
Czas leci, nikt się nie spodziewał, a tu już ostatki! A w niedzielę przed ostatkami zajechały z miasta piękne sanie, konie zaprzężone do nich były poowieszane dzwonkami i tak mocno dzwoniły przy każdem poruszeniu głową, że wrona, stały gość podwórka na Starym Bielniku, szybko wzleciała na jarzębinę, a kury i wróble przyglądały się zaprzęgowi z wielkiem zdziwieniem i myślały sobie: Moiściewy! A to co znowu za nowiny! A to zajechały sanie do państwa Proszków, żeby pojechali do kuma Stanickiego w mieście na mięsopust. Ale babunia nigdy nie chciała jeździć do miasteczka i mawiała: — Co tam, dajcie mi spokój! Ja się do pańskiego towarzystwa nie nadaję. — Staniccy byli ludźmi bardzo dobrymi i miłymi, ale że mieli zajazd, więc gości było u nich co niemiara nawet z bardzo daleka, a w takiem wielkiem towarzystwie skromna stara babunia czuła się nieswojo. Wieczorem po powrocie do domu opowiadały dzieci babuni, co dostały dobrego, przyniosły jej gościńca, pochwalali sobie głośną muzykę, którą słyszały, i opowiadały, kto był w gościach. — A zgadnij, babuniu, kogośmy tam jeszcze widzieli? — wołał Janek.
— No, a kogóż na ten przykład? — pytała babunia.
— Naszego włoskiego kupca, co do nas przyjeżdża i zawsze daje nam figi. Ale nie poznałabyś go, babuniu, bo nie był taki brudny, jak na codzień, kiedy do nas przyjeżdża; ubrany był jak jaki książę i miał złoty łańcuch przy zegarku.