Strona:PL Němcová Babunia.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie oddalali. Gdy się opowiadało o jakich straszydłach i Wiluś tulił się do niego ze strachu, Kuba mówił: — Nie bój się nic a nic; na djabła weźmiemy krzyż, a na straszydło kije i spierzemy ich na kwaśne jabłko. — Taka rezolutna postawa bardzo się chłopcom podobała i z Kubą byłby każdy z nich poszedł nawet o północy gdziekolwiek. Babunia potakiwała jego słowom i mówiła:
— Gadajcie sobie, co chcecie, a co mężczyzna, to mężczyzna!
— To prawda — przyświadczyła Krysia. — Jakób nie boi się ani djabła, ani pana administratora, który jest gorszy od djabła.
— No jakże tam, Kubo — coś sobie babunia przypomniała —, ponieważ zgadało się o panu administratorze, czy masz widoki dostania się do służby we dworze?
— Zdaje mi się, że z tego nic nie będzie. Niepowodzenie wali się na mnie z dwóch stron i wtrąca się do sprawy wiele złych kobiet, które napewno mi nogę podstawią.
— E, nie mów tak, bo może jeszcze się wszystko odmieni na lepsze — rzekła Krysia i posmutniała.
— I ja życzyłbym sobie, żeby się wszystko odmieniło na lepsze, ale nie wiem, czy się odmieni. Córeczka administratorów okrutnie się na mnie gniewa, że spłatałem tego figla Włochowi. Ona podobno liczyła na niego, a kiedy pani księżna odprawiła go tak szybko, popsuły się jej wszystkie szyki. Podobno ciągle nastaje na ojca, żeby mnie do dworu nie przyjmował. To jedna niewiasta. Druga to znowu wójtówna Łucja. Chciała, żebym był jej królem na zabawie „długiej nocy“, a ponieważ niesporo mi z tem było, więc wójt będzie na mnie zły, a jak Pan Bóg da doczekać wiosny, to będę sobie śpiewał: — Moja dziewczyno, podaj mi rękę, bo mi kazali iść na wojenkę... — I Kuba zaczął śpiewać, a dziewczęta razem z nim, tylko Krysia się rozpłakała.
— E, nie płacz, dziewczyno — uspakajała ją babunia —, do wiosny jeszcze daleko, kto wie, co jeszcze Pan Bóg nam da.
Krysia oczy otarła, ale się nie rozweseliła.
— Nie myśl o tem — rzekł Kuba, przysiadłszy się do niej —; ojciec jakoś temu zaradzi.