Strona:PL Němcová Babunia.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na których pasło się dworskie stado, a nieraz widać było nawet miasteczko; zamek, zbudowany na nieznacznym wzgórku śród doliny, widać było jak na dłoni. Zielone żaluzje przy oknach były pospuszczane, na balkonie nie było już kwiatów, róże około białej kamiennej balustrady powiędły, a zamiast postrojonych lokajów i państwa, chodzili po ogrodzie robotnicy i przykrywali zagony, igliwiem. W ogrodzie nie było już pięknych wielobarwnych kwiatów, ale wszystko zdawało się układać do snu, aby odpoczywać do przyszłej wiosny i zajaśnieć tem piękniejszem kwieciem, gdy wróci pani księżna. Rzadkie egzotyczne drzewka, pozbawione liści, poowijane były słomą, fontanna, która tryskała srebrnemi strugami wody, zakryta była deskami i otulona mchem, a złote rybki poukrywały się na dnie sadzawki, której powierzchnia dawniej taka czysta, pokryta teraz była liśćmi, żabieńcem i skrzekiem. Dzieci spoglądały ku dolinie, przypominały sobie ów piękny dzień, gdy po parku chodziły z panną Hortensją a potem śniadały z panią księżną w salonie, i ciesząc się temi wspomnieniami, myślały sobie: — Gdzie też ona teraz jest? — Ale babunia patrzyła poza wzgórze Zlickie, za wioski, obory, gaje, stawy i lasy ku Nowemu Miastu, ku Opocznu i aż ku Dobruszce, gdzie mieszkał jej syn, i hen poza Dobruszkę, pomiędzy góry, gdzie była mała wioska, a w niej tyle miłych jej dusz. Gdy zaś oczy zwróciła ku wschodowi, to miała przed sobą piękne półkole gór Karkonoszów, od długiego grzbietu Hejszowiny aż ku podobłocznemu szczytowi Śnieżki, pokrytej śniegiem. Babunia wskazywała nieraz na Hejszowinę i mawiała dzieciom: — Tam znam każdą ścieżkę, tam w tych górach leży Kładzko, tam urodziła się wasza matka, tam są Wamberzyce i Warta, tam w tych dalekich stronach spędziłam kilka ładnych lat życia.
Zadumała się, ale Basia budziła ją pytaniem: — Tam w Warcie siedzi Sybilla na marmurowym koniu, prawda babuniu?
— Tak sobie o tem ludzie mówią, moje dziecko. Siedzi podobno na marmurowym koniu, sama też z marmuru wyciosana, a rękę trzyma wzniesioną ku niebu. Gdy zapadnie się cała w ziemi, tak że nie będzie widać z niej nic, tylko końce palców, wówczas