Strona:PL Němcová Babunia.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
VIII.

Na dworskich łąkach od kwiecia aż się w oczach mieni; środkiem łąk prowadzi miedza, a na miedzy tyle macierzanki, jakby ją kto porozściełał. W macierzance, jak na poduszce siedzi Adelka; przygląda się małej biedronce, biegającej żwawo po jej sukience, z sukienki na nóżkę, z nóżki na zielony trzewiczek. — Nie uciekaj, malutka, zostań u mnie, nic ci złego nie zrobię — powiada dziewczynka, biorąc biedronkę w palce i sadzając ją znowu na sukience. Niedaleko od Adelki Janek i Wiluś przykucnęli koło mrowiska. Patrzą, jak się mrówki krzątają i roją. — Patrz, Wilusiu, jak to się wszystko mrowi; widzisz, ta mróweczka zgubiła jajeczko, a tamta je zaraz złapała i niesie do mrowiska.
— Czekaj, ja mam kawałek chleba w kieszeni; rzucę im okruszyny. Co też z niemi zrobią? — Wyjął z kieszeni okruszyny i położył je mrówkom na ścieżce, po której biegały. — Patrz, patrz, ile ich się odrazu nazbiegało! Dziwią się pewno, skąd im się to raptem wzięło. Widzisz, popychają okruszynę coraz dalej a dalej. Co ich się zbiega ze wszystkich stron! Ale skąd też tamte drugie wiedzą, że tu coś jest dla nich?
Nagle uwagę ich oderwał od mrówek czysty jasny głos, pytający: — Co wy tu robicie?
Była to hrabianka Hortensja, która na białym koniku podjechała niemal ku dzieciom, a nie została zauważona.
— Ja mam biedronkę! — rzekła Adelka, pokazując zamkniętą garść hrabiance, która zeskoczyła z konia i podeszła ku niej.