Strona:PL Němcová Babunia.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

siałam myśleć, czy też rodzice moi jeszcze żyją i jak mnie przyjmą. Dali mi bardzo ładną wyprawę, a ja wracałam do nich z pustemi rękoma i jeszcze prowadziłam troje sierot. Co też powiedzą? Przez całą drogę brzmiało mi w uszach to pytanie. Bałam się też, czy nie pozachodziły jakie smutne zmiany od czasu, gdy opuściłam dom.
— Czyż nie pisywaliście do nich? Przynajmniej twój mąż, jeśli nie ty sama? — dziwiła się księżna.
— Niema u nas tego obyczaju, żebyśmy sobie posyłali listy. Wspominamy o sobie, modlimy się jedni za drugich, a jak się trafi sposobność przez znajomego człowieka, to posyłamy sobie pozdrowienie i wiadomość, jak się komu powodzi. A list? Nie wiadomo, gdzie to się zawieruszy i komu wpadnie do rąk. Mój ojciec pisywał niegdyś listy do żołnierzy, pochodzących z naszej wsi, co obozowali gdzieś daleko za granicami, gdy ich rodzice chcieli się o nich czegoś dowiedzieć, czy jeszcze żyją, czy nie, albo im parę złotych posłać. A ci żołnierze, gdy potem wracali do domu, to mówili, że żadnego listu nie dostali. Tak już jest na świecie, że list od prostego człowieka, to się zawieruszy byle gdzie.
— Gdzież znowu, babuniu! — przerwała jej księżna. — Każdy list, choćby pochodził od najbiedniejszego człowieka, musi się dostać do rąk tego, do kogo jest zaadresowany. Nikt inny nie ma prawa zatrzymać go sobie, ani otworzyć, bo za to jest wielka kara.
— Bardzo to sprawiedliwe, a ja chętnie pani księżnej wierzę, ale tacy już jesteśmy, że więcej mamy zaufania do dobrego człowieka. Na takim kawałku papieru nie można przecie wszystkiego dokładnie wypisać. Człowiek chciałby zapytać jeszcze o to i owo, a tu niema kogo pytać. Ale jak przyjdzie człowiek kupczący, albo na ten przykład pielgrzym, to już taki umie sprawiedliwie na wszystko odpowiedzieć i rozmowa idzie od słowa do słowa. Byłabym się i ja czegoś więcej dowiedziała o swoich, ale ponieważ były wtedy takie niepokoje, więc mało ludzi chodziło po świecie.
Wieczór już nadchodził, kiedy dotarłam z dziećmi do wsi. Było to w lecie, a ja wiedziałam, że o tej porze wieczerzają. Poszłam