Strona:PL Němcová Babunia.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nic. Jak nic, to nic; kogo Pan Bóg stworzy, tego głodem nie zamorzy — pomyślałam sobie i podziękowałam panu królowi za wszystko.
— Sądzę jednak, że dzieci twoje byłyby tam znalazły dobrą opiekę — wtrąciła księżna.
— Bardzo być może, pani księżno — przyświadczyła babunia, ale bylibyśmy się sobie stali obcymi. Któżby ich tam był uczył kochać swoją ojczyznę i mowę ojczystą? Juści nikt. Byłyby się nauczyły obcej mowy i obcego obyczaju, a potem byłyby zapomniały o swojej krwi. Jakżebym ja za to odpowiedziała przed Bogiem? Nie i nie! Kto się z czeskiej krwi wywodzi, ten powinien pozostać przy czeskiej mowie! Poprosiłam o zezwolenie na przeprowadzkę, zebrałam parę tych swoich szmat, co mi zostały, zabrałam dzieci i rozstałam się z miastem, w którem przeżyłam dużo wesołych i smutnych dni. Gospodynie nakładły dzieciom pełne naręcze pieczywa, a mnie dały kilka talarów na drogę. Niech Bóg wynagrodzi tym ludziom na dzieciach, co dla mnie zrobiły dobrego! Lehotsky, poczciwy człowiek, odprowadził mnie z milę drogi i niósł mi tę małą Joasię. Nierad był, że wędrowałam do swoich, bo u nas czuł się jak w domu. Przy rozstaniu rozpłakaliśmy się oboje. Dopóki bawił w Nissie, chadzał na grób Jerzego odmówić pacierz, bo się kochali jak rodzeni bracia. A w wojnie francuskiej zginął. Daj mu Panie wieczny odpoczynek!
— A jak dostałaś się z dziećmi do Czech? — pytała księżna dalej.
— Dużo wycierpiałam po drodze, pani księżno. Nie znałam drogi i samem błądzeniem dużo czasu straciłam. Stopy miałam poranione i obolałe, dzieci tak samo, a nieraz płakały z głodu, zmęczenia i bólu, gdy zbyt długo trzeba było wędrować bez odpoczynku. Jakoś szczęśliwie dotarłam z niemi wreszcie do Kładzkich gór, a tam byłam już jakby w domu. Pochodzę z Oleśnicy z nad granicy śląskiej, ale pani księżna pewno nie wie, gdzie jest Oleśnica. Kiedym się zbliżała do domu, zwalił się na mnie inny kłopot. Mu-