Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śmy schodzili ze schodów i wychodzili z domu do ogrodu przez małe drzwi boczne, prowadzące z osobliwego przedsionka, rzekła do mnie spokojnym głosem, jak gdyby chciała, abym zapomniał jej poprzedniego zdenerwowania:
— Chodź! musimy połączyć się z resztą nim zaczną nas tutaj szukać. A pozwól powiedzieć sobie, mój przyjacielu, że jak widzę, jesteś bardzo skłonny do zapadania w senne marzenia, pewnie dlatego, że nie przywykłeś do naszego spokojnego życia wśród objawów dużej energii; nie przywykłeś do naszej pracy, będącej przyjemnością, i naszej przyjemności, która jest pracą.
Przerwała na chwilę, a gdyśmy znowu wyszli do ogrodu, rzekła:
— Mój przyjacielu, powiedziałeś, żeś myślał nad tem, czembym była, gdybym żyła w tych minionych czasach walki i ucisku. Zdaje mi się, że dosyć znam dzieje na to, aby ci odpowiedzieć. Byłabym jedną z biednych, gdyż ojciec mój, kiedy jeszcze pracował, był skromnym rolnikiem. Tego nie byłabym w stanie znieść; przeto piękność moja i spryt i zdolność — mówiła bez rumienienia się lub fałszywego wstydu — zostałyby sprzedane bogatym mężczyznom, a życie moje zmarnowałoby się; znam je bowiem na tyle, aby wiedzieć, że nie miałabym wyboru, ani też władzy nad swojem życiem; i że nigdy nie kupowałabym przyjemności od bogatych ludzi, ani nawet sposobności działa-