Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Doznałem na te słowa jakiegoś niemiłego uczucia, ponieważ nagle obraz brudnych sporów, ohydna i nędzna tragedya życia, opuszczonego na chwilę, zjawiły się przed moim wzrokiem; i miałem niejako widzenie mych wszystkich pragnień w przeszłości, pragnień wypoczynku i spokoju, i obawiałem się myśli powrotu do niej. Ale staruszek zachichotał i rzekł:
— Nie obawiaj się, Dick. W każdym razie nie mówiłem do mary, ani też wyłącznie do tego naszego nowego przyjaciela. Kto wie, czy przez niego nie przemawiałem do wielu ludzi? Bo być może, iż nasz gość wróci kiedyś do ludu, który opuścił i zaniesie mu wiadomość o nas, co nie pozostanie dla nich bez rezultatu, a co za tem idzie i dla nas.
Dick patrzył ze zdumieniem i rzekł:
— Mój stary, nie całkiem pojmuję twą myśl. Mam nadzieję, iż nas gość nie opuści; czyż bowiem nie widzisz, że jest innym rodzajem człowieka, niż ci, do jakich przywykliśmy, wskutek czego zniewala nas do myślenia o wielu rzeczach; już teraz czuję, że łatwiej mi zrozumieć Dickensa wskutek poznania go.
— Tak — rzekła Klara — obok tego zdaje mi się, że za kilka miesięcy odmłodnieje u nas; ciekawa jestem widzieć, do czego on będzie podobny bez tych swoich zmarszczek na twarzy. Czy