Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

człowieka, który mu już raz umknął, a mianowicie mordercę z ulicy Pas-de-la-Mule i mordercę z Montevillier. W przekonaniu, że Bóg dał mu go w jego ręce, rzucił się Vaubaron na Rodilla, który do niego dwa razy strzelił, podniósł nieprzyjaciela jak dziecko, ścisnął mu dłonią, gardło i zaniósł do chaty. Bandycie brakowało do obrony: spokoju i przytomności umysłu. Zamiast wyprzeć się wszystkiego, coby mu się łatwo udało, bo mechanik nigdy jego twarzy nie widział, wołał Rodille ciągle:
— Zlituj się nademną, nie zabijaj mię.
— Ciebie zabijać, — odpowiedział Vaubaron z wyrazem nieopisanej nienawiści i pogardy, nie obawiaj się, tego ci nie zrobię, ty umrzesz nie tutaj, umrzesz nie odemnie.
— Cóż zresztą ze mną zrobić zamyślasz? Wydać mię? O nie czyń tego, na, cóżby ci się to przydało? Ja jestem bogaty, bardzo bogaty, sto razy bogatszy jak ty myślisz. Podzielę się z tobą mym całym majątkiem, albo jeszcze więcej, oddam ci wszystko, lecz puść mię.
— Milcz, — zawołał przeciwnik, oszczędzę cię dla kata. A jeżeli swą zuchwałość posuniesz do obrażenia mnie, to ci go na tym tu miejscu zastąpię.
Zaledwie Vaubaron Rodilla do chaty zaniósł przestał Tristan szczekać, a stanąwszy przed nieprzyjacielem patrzył na niego pałającym wzrokiem; Vaubaron związał Rodillemu ręce na plecach, potem nogi i zostawiwszy go na słomie opuścił chatę.