Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie miałbyś bezemnie ani szeląga.
— A więc, nie sprzeczajmy się dłużej nad słusznością albo niesłusznością, ja chcę dwie trzecie, i do czarta dostanę je.
— Czemże mię pan zmusisz, jeżeli ja nie chcę?
Zastrzelę pana jak psa.
W chwili, gdy to Rodille wypowiedział, wyciągnął dwa małe pistolety i wycelował do Hornera, lecz ten z równą szybkością wydobył swoje i podniósł ku przeciwnikowi. Ten zaczął się śmiać i rzekł:
— Byłoby szkodą, gdybyśmy się obaj zabili, uznaję pańskie przyczyny, dostaniesz pan połowę.
— Seryo?
— Nie wątp pan o tem. Tu składam moje pistolety, idź pan za moim przykładem i bądźmy nadal dobrymi przyjaciółmi.
Rodille zrobił, jak powiedział, Horner schował pistolety; lecz w tejże samej chwili spuścił kurek jednego i strzelił do Rodilla, który się do niego zbliżał, ten zachwiał się, ale nie upadł, bo kula zatrzymała się na silnym miedzianym bretańskim pasie.
— Dobrze trafione — rzekł on — teraz kolej na mnie — wydobył pistolet i strzelił do Hornera o cztery kroki, nim tenże miał czas wydobyć drugą broń: Horner upadł jak ścięty dąb nie wydawszy ze siebie głosu. Na strzał i upadnięcie odpowiedział głuchy krzyk z przyległego pokoju, a Rodille przypomniał sobie, że magnetyzer zamknął tam Blankę, która teraz słyszała a może nawet i widziała wszystko — ona wie za wiele — rzekł on zimno — ona