Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Frozyna. Nie naprzykrzałabym się z pewnością, gdyby mnie w istocie nie zmuszała ciężka potrzeba.
Harpagon. I polecę, niech wcześnie podadzą kolację, aby wam nie zaszkodziło.
Frozyna. Niechże mi pan nie odmawia łaski, o którą błagam. Nie wyobraża pan sobie, ile radości…
Harpagon. Idę już. Wołają mnie. Do zobaczenia.
Frozyna, sama. Niechże cię febra[1] ściśnie, ty stary psie, brudasie djabelski! Kutwa udawał głuchego na wszystkie przymówki; ba, nie trzeba jeszcze dawać za wygraną: na wszelki wypadek, umiałam sobie z drugiej strony[2] zapewnić sowitą nagrodę.





  1. Niechże cię febra… Wiele z tych rysów razi nas dzisiaj swoją brutalnością: nie jest ona jednakże własnością Moliera, ale wogóle ówczesnej komedji. Molier raczej oczyścił ją z wielu grubych i nieobyczajnych naleciałości.
  2. Z drugiej strony… Zapewne u matki Marjanny, w razie jeśli małżeństwo przyjdzie do skutku.