Strona:PL Molier - Pocieszne wykwintnisie.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

akademicy, pisarze, sam wielki Corneille. Aluzje Moliera są tu bardzo wyraźne. Dalej zadarł on z nadwornymi aktorami, z którymi różnił się co do pojmowania swej sztuki. Wreszcie, jak wspomniałem, wystawiając na scenie komicznego „markiza“, uderzył — dość lekko jeszcze w porównaniu do późniejszych ciosów — w typ złotego młodzieńca, dworskiego panka raczącego się bawić piórem, dudka i chama pod pretensjami wykwintu. Wszyscy ci draśnięci przez Moliera sprzymierzą się przeciw niemu z okazji Szkoły Żon;[1] ujrzymy ich przy robocie w Krytyce Szkoły Żon i w Improwizacji w Wersalu. Rozpocznie się ta wściekła kampanja o Szkołę Żon, z której urodzi się dalej Świętoszek, Don Juan i Mizantrop. Oto jak doniosłe promieniowanie miała ta niewinna komedja.

Ma ona pośrednio i inne. Molier, jak wspomnieliśmy, kiedy przybył do Paryża, szukał dopiero swojej drogi, nie czytał w sobie jasno. Nie był świadomy, gdzie leży jego genjusz i jego przyszła wielkość. Ciężyła mu rola błazna, tęsknił do „szlachetniejszych“ ról i uczuć. Chciał się pokazać w komedji heroicznej. I rzecz osobliwa, tuż prawie po Pociesznych Wykwintnisiach napisał Don Garcję, chybiony zupełnie utwór, jedyny którego, mimo całego kultu dla Moliera, nigdy, od czasu jego pierwotnego upadku, do dziś dnia nie wznowiono. Otóż utwór ten napisany jest zupełnie w duchu précieux. I gdyby Molier nie był tak zadarł z salonami, gdyby przeciwnie przed wystawieniem tej sztuki zabiegał był o łaski Wykwintniś i Markizów, bardzo być może, iż ta licha komedja odniosłaby sukces i pchnęłaby

  1. Por. Przedmowa do Świętoszka („Bibljoteka Narodowa“ ser. II, Nr. 40).