Strona:PL Molier - Świętoszek (tłum. Zalewski).djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Znieść tę przeszkodę, dla mnie rzeczą bardzo małą;
Niech ona serca twego obawą nie mrozi.

elmira.

Jakto! A kara niebios, którą pan tak grozi?

tartuffe.

Mogę pani rozproszyć tę śmieszną obawę,
Bo w zwalczeniu skrupułów ja posiadam wprawę.
Jest w takim czynie niby dla nieba rzecz zdrożna,
Ale porozumienie z niem wynaleźć można.
Jest nauka, co w miarę potrzeb się przemienia,
By rozluzować węzły naszego sumienia.
Złe w uczynku chociażby wielkiego rozmiaru,
Naprawia się czystością naszego zamiaru;
Tę tajemnicę razem zgłębiemy do woli,
Niech mi się pani tylko prowadzić pozwoli.
Bez obawy chciéj spełnić moje chęci skore,
Ja odpowiem i wszystko sam na siebie biorę.

(Elmira kaszle mocniéj.)

Ma pani mocny kaszel.

elmira.

Tak, płuca mi rani.

tartuffe.

Cukier z sokiém lukrecyi może ulży pani.

elmira.

Nie, to katar uparty męczy mnie tak srogo
I żadne soki na to pomódz mi nie mogą.

tartuffe.

To przykre.

elmira.

Bardzo przykre, gdy kto nazbyt czuły.

tartuffe.

Nakoniec łatwo będzie zniszczyć te skrupuły.
Wszak tajemnicy naszéj z pewnością obronim,
A złe jest wtedy tylko, kiedy świat wié o niém;
Tylko zgorszenie za błąd trzeba liczyć w życiu,
A ten wcale nie grzeszy, kto grzeszy w ukryciu.

elmira (kaszląc jeszcze i uderzając kilka razy w stół).

Nakoniec widzę, że się trzeba będzie poddać
I zezwolić, ażeby wszystko panu oddać,
Bo inaczéj oporu chęć źle oceniona,
Zadowolnić nie może, ani nie przekona.
Przykro mi, że przekracza to moją rachubę,
Mimo woli zapewne przechodzę tę próbę,