Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Posępny, jak te skały w koronie pian-prządek,
Jak te szczyty, gdzie przylgły wdów kastylskich łkania,
Otwiera z najmocniejszych wybraną butelkę;
A tymczasem prąd statek niesie, niby belkę,
Coraz ciaśniejszem kołem wirując, jak kania.


VIII

Trzyma tę towarzyszkę uczt minionych dawno,
Pewną ręką zamyka jej łono zczerniałe.
Na pieczęci znać jeszcze tarcz Szampanii sławną,
Pianą z Reims wnętrzne szyjki wyzłocone całe.
Nagle jedno spojrzenie obraz mu odsłoni
Dnia, gdy całą załogę swą zebrał koło niéj,
By wznieść toast na flagi ukochanej chwałę.


IX

Wstrzymano bieg okrętu, byłoż wielkie święto!
Każdy, na maszcie swoim, puhar miał nalany;
Czapki — na jego sygnał — z głów ochoczo zdjęto,
I grzmiący wiwat pomknął nad morza bałwany.
Słońce uśmiechem jasnym biel żagli złociło;
Powietrze drgało męskich, szczerych głosów siłą,
Pozdrowieniem człowieka — ziemi ukochanéj.


X

Po okrzyku ogólnym — kolej marzeń cicha.
Z pian z Aï każdemu błyska szczęścia po iskierce;
Każdy Francyę swą na dnie znajduje kielicha.
Francyą — to dla każdego, za czem tęskni serce:
Jeden starego ojca widzi przy kominie,
Jak czeka go, dni licząc; w pasterskiej chatynie
Widzi puste swe miejsce przy siostrze pasterce.