Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Piękno, świetności w bronzie, sławo w-zimnym głazie,
Kulcie spóźnionych na świat zapaleńców grona!

Duszo bezdusznych ciał; zasado niezawodna;
Początku, kresie wszego; celu, środku, siło;
Prawo słodkie, co bronisz, by świat nie szedł do dna,
Szczytna miłości, w której dobro nam zalśniło!

Mądrości barw, mistyko zjawisk niezbadana;
Majestacie żywota, ciała namaszczenie;
baju róż, ócz Edenie, ziemio obiecana,
Gwiazdo, co nam drogiemi czynisz zmroku cienie!

Tęczo, blaski siejąca w łez gorzkich kropelki,
Jakie leliśmy, z troską oczekując końca;
Jutrzenko błoga szczęścia, zmroku trwogi wszelkiéj,
Ideału czystego manno wzmacniająca!

Tyś nasz mesyasz prawdziwy śród nędzy sieroctwa,
Tyś odkupienie zmysłów, rozkoszy wzgardzonych.
Tyś słowo, które stare wieściły proroctwa,
Jedyny dar Jehowy dla wydziedziczonych!

Witaj! Pod nieśmiertelne złożymy ci nogi
Piedestały ze srebra, drogie relikwiarze,
A człowiek, mając wreszcie, mogąc wierzyć w bogi,
Odmłodzi serce własne, czcząc twoje ołtarze.

My, z rozrzewnieniem, twoi prorocy, kapłani,
śpiewać będziem hozanna rytmy radosnemi;
Dziewice wieńce z mirtów pleść ci będą w dani!
Balsam pokoju wionie ku niebu od ziemi!