Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z bladej łąki, kędy się asfodele plemią,
Aż do złotych pałaców mocarzy Ajleru,
Tobie naprzód, Hermesie, czysty płyn Krateru!

Wylewa libacyę.

O Dajmoni potężni, Władcy dawnej ziemi,
Co tron pod jej cieniami macie mistycznemi,
Ty, o Boże straszliwy, i ty, co rość pękom
Kwiecia każesz, Bogini, — dajcie ucho jękom:
Sprawcie, aby Atrejda błądzący w Hadesie
Spełnił prośbę, którą doń dziecię jego wzniesie!

Wylewa drugą libacyę.

Teraz do ciebie, ojcze, ta prośba gorąca!
Usłysz głos mój, spójrz na mnie z Ciemności bez końca:
Ja jęczę tu w ucisku, twój syn niewolnikiem!
W domu twoim nikczemnik, co z zuchwalstwem dzikiem
Zabrał twe łoże, berło, trawi twe dostatki.
Wysłuchaj mię, Czcigodny! Przyjdź! Przyjdź! Ta, co matki
Imię nosi, chlubi się śmiercią bohatera,
Nienawidzi swe dzieci, z dziedzictwa odziera.
Drogi Cieniu! bądź strasznym tej przewrotnej parze
I daj, niech się raz Mściciel naszych nędz ukaże!

Wylewa trzecią libacyę. Orestes wychodzi z pośród skał.
III.
Poprzedzające, Orestes.

Or. Bogi spełnią twe prośby, szlachetna dziewico!
Mroki nocne pierzchają i zorze już świecą,
Wichry cichną i morze o brzeg już nie bije.
El. Czego chce cudzoziemiec ten?