Biedny pan!... Myślę, że byłam nadto surowa dla niego owego dnia w ogrodzie...
Być może przekroczyłam miarę?... Jest teraz tak powściągliwy, ponieważ zapewne wyobraża sobie, iż poważnie obraził mnie, i że jestem niewzruszonej cnoty, i nie przestaje prosić mnie o przebaczenie.
Pomimo, iż staram się być jaknajbardziej przychylna i uprzejmą, on już o rzeczy tej nie wspomina i nie ośmiela się do dalszych, nowych szturmów, nawet nie używa tego klasycznego sposobu — owej prośby o przyszycie guzika do spodni... Sposób ordynarny, ale często nie traci na swym efekcie... Mój Boże, czyż więc ja będę przyszywała kiedy te guziki!
A jest przecież najzupełniej widoczne, iż on ma chęć, że umiera z ochoty coraz bardziej...
Z najmniejszego słowa wybucha wyznanie... wyznanie jego pragnień... i jakie wyznanie!... Ale przy tem wszystkiem jest jeszcze bardziej nieśmiały. Przeraża go odmowa... Lęka się zdecydowanego odepchnięcia i nie dowierza moim zachęcającym spojrzeniom...
Pewnego razu przystąpił do mnie z dziwnym wyrazem obłąkania w oczach i wyrzekł:
— Celestyno... ty... ty... czyścisz... bardzo dobrze moje obuwie... Nigdy... ono nie było czyszczone w ten sposób...
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/97
Ta strona została przepisana.
VI.
1-szy października.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/9/95/PL_Mirbeau_-_Pami%C4%99tnik_panny_s%C5%82u%C5%BC%C4%85cej_%281923%29.djvu/page97-1024px-PL_Mirbeau_-_Pami%C4%99tnik_panny_s%C5%82u%C5%BC%C4%85cej_%281923%29.djvu.jpg)