Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiem, że nie dała mu na piwo, ale starała się go jeszcze wyzyskać, co nie przeszkadzało jednak, że pieniądze rozrzucała wszędzie wraz z klejnotami i kluczami, po stołach, kominkach i meblach. Nie dbała wcale i niszczyła lekkomyślnie najkosztowniejsze swoje toalety i bieliznę, przyczem pozwalała dostawcom tych przepysznych rzeczy obdzierać się bez zmrużenia powiek, jak również oszukiwać w rachunkach kamerdynerowi, zupełnie tak, jak pan pozwalał się naciągać Williamowi. Bóg tylko wie, jak wielce ich oszukiwano!... Ja nieraz mówiłam do Williama:
— Nie, doprawdy! ty zanadto naciągasz... zobaczysz, że to ci kiedy bokiem wyjdzie!
Na co William odpowiadał bardzo spokojnie:
— Daj pokój... wiem co robię... i jak daleko można się posunąć. Jeśli się ma tak głupich państwa jak nasi, to byłoby zbrodnią, nie umieć z tego odnieść korzyści.
Ale nie korzystał wcale biedny, ponieważ wszystko pochłaniały jego „wielkie“ stosunki, pieniądze szły na wyścigach na totalizatora, na bookmakerów.

Państwo nasi byli poślubieni od pięciu lat... Początkowo bardzo dużo bywali w świecie i przyjmowali, urządzając obiady. Potem po trochu ograniczali swoje wizyty i przyjęcia, chcąc żyć nieco więcej z sobą, a głównie dlatego, że zazdrośni byli jedno o drugie. Pani wymawiała panu, że flirtował z kobietami, pan zarzucał pani, że zanadto zwraca uwagę na mężczyzn.
Kochali się bardzo, można to przyznać, i kłócili się po całych dniach, zupełnie, jak jakie małżeństwo małomieszczańskie.
Podobno pani była w świecie przyjmowaną niechętnie, a maniery jej narażały ją na impertynencje różnorodne. Pan nie chciał, aby ośmieszała się przed jego przyjaciółmi. Wszystko to zresztą rozgoryczało ich, uważali jednak, że najlepiej swoje nieporozumienia złożyć na karb miłości.
Co rok w połowie czerwca wyjeżdżali na wieś do Tau-