Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Odwróciłam się, aby nie czuć tego śmiertelnego odoru, jaki szedł ku mnie wraz z tym głosem.
— Dlaczegóż więc jesteś służącą?.. — spytałam.
— Ponieważ...
— Dlaczego porzuciłaś swoje strony?
— Ponieważ...
— Nie byłaś szczęśliwą?..
Zaczęła mówić bardzo szybko głosem, w którym słowa tak zapadały się, jakby kto kamienie rzucał w przepaść...
— Ojciec mnie bił... matka mnie biła... siostry mnie biły... wszyscy mnie bili... i kazali mi wszystko robić... Ja wychowałam swoje siostry...
— Dlaczego bili?
— Nie wiem... aby bić... W każdej rodzinie musi zawsze być ktoś, kogo biją... bo... oto... niewiadomo...
Pytania moje już nie męczyły jej, nabierała zaufania.
— A ciebie — spytała — czy rodzice nie bili?..
— O tak...
— Naturalnie... to już tak jest...
Ludwika przestała dłubać w nosie i obie ręce z oparszywiałymi paznokciami rozpłaszczyła na udach... Szeptano wokoło nas, śmiano się; kłótnie, skargi innych przerywały naszą rozmowę...
— A w jaki sposób znalazłaś się w Paryżu?.. — spytałam po chwili milczenia.
— Przeszłego roku — opowiadała Ludwika — w Saint-Michel en Grève była jedna pani z dziećmi z Paryża i kąpała się w morzu... ponieważ oddaliła swoją służącą, która ją okradła... dostałam się do niej... zabrała mnie z sobą do Paryża... do pielęgnowania jej starego, chorego ojca, który miał sparaliżowane nogi...
— I czemuż tam nie zostałaś; w Paryżu bardzo trudno o miejsce...
— Nie mogłam... — odrzekła energicznie. — Byłabym została... ale nie można było się zgodzić...
Oczy jej, zazwyczaj jakby zakopcone, dziwnie rozjaśni-