Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zadowolenie ich... potem uczucia nikczemne, nędzny strach, kryminalne upodobania, bez umiejętności osłonienia i upiększenia ich, a także bez logicznego wytłomaczenia się bogactwem...
Z duszą obrudzoną przechodzą przez ten zacny świat burżuazyjny i nic z niego nie mają, prócz śmiertelnego wyziewu, wydzielającego się z ich zanieczyszczonych kloak, tracą przytem zawsze siłę swego umysłu, zatracają siebie, aż do głębi swych istot.
Na dnie dusz pozostało gdzieś wspomnienie tego ludu, pomiędzy jego postaciami wciąż błądzi widmo jego samego, nie mogą już jednak nic znaleźć — prócz plugastwa... inaczej mówiąc — cierpienia.
Śmieją się często, ale jest to śmiech przymuszony. Śmiech ten nie pochodzi z radości, ani też z nadziei spełnionych, śmiech ten ukrywa w sobie gorzki przymus buntu, i ma w sobie twarde zmarszczki kurczów sarkazmu.
Nic niema boleśniejszego i brzydszego ponad ten śmiech, pali on i wysusza... Wolałabym może raczej płakać!.. A przytem... nie wiem... co potem!..
Przyjdzie to, co przyjść może...
Ale nic nie przychodzi... nigdy nic... I do tego nie mogę się przyzwyczaić...
Właśnie ta jednostajność, ta jednakowość życia jest dla mnie najuciążliwszą do zniesienia...
Chciałabym stąd odjechać!..
Odjechać?.. Ale dokąd i jak?.. Nie wiem — i zostaję...

Pani jest zawsze taką samą: pogardliwa, twarda, chciwa, bez pragnień, bez fantazji, bez dobrych popędów, bez promyka rozradowania na swej kamiennej twarzy... Pan powrócił do swoich przyzwyczajeń, wyobrażałam sobie, iż będzie stroił miny, chcąc mi okazać swoją urazę, za moje względem niego postępowanie, ale jego urazy nie są niebezpieczne... Po śniadaniu bierze dubeltówkę, buty i idzie na polowanie, wraca gdy ciemno, już nie prosi mnie