Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie dziś, proszę cię!... Bądź rozsądny choć podczas dzisiejszej nocy...
Nie słuchał mnie. Głosem drżącym z pragnienia ii... już zamierającym, odpowiedział:
— Nie dzisiejszej nocy... Powtarzasz ciągle jedno w kółko... Nie dzisiejszej nocy... Czy mam czas na oczekiwanie?
— Ach! panie Jerzy... chcesz abym cię zabiła?... chcesz abym całe życie miała wyrzuty, iż cię zabiłam? Całe moje życie!... Zapomniałam już, że pragnęłam umrzeć razem z nim, umrzeć przez niego, umrzeć jak on.
— Panie Jerzy... panie Jerzy!.. Zlituj się nademną, zaklinam cię.
Ale usta jego już były przy moich ustach... Śmierć była na moich ustach....
— Cicho!.. bądź cicho... szeptał dysząc... Nigdy mie kochałem cię tak jak dziś...
I dwa nasze ciała zjednoczyły się... I pragnienie zbudziło się we mnie. I stała się rzecz niesłychana, okropna: oto w tem oczekiwaniu rozkoszy, usłyszałam pomiędzy westchnieniami i cichymi okrzykami Jerzego, szczęk jego kości, które nademną klekotały jak szkielet kościotrupa...
W tejże chwili ramiona jego obejmujące mnie opadły bezwładne na łóżko; wargi zadrgały i opuściły moje wargi. I z otwartych ust jego wybiegł krzyk lamentu... potem fala gorącej krwi chlusnęła, zalewając mi całą twarz. Jednym susem wyskoczyłam z łóżka. Wpadłam na lustro i ujrzałam w niem swój obraz czerwony od krwi... Straciwszy zupełnie głowę, jak oszalała biegałam po pokoju... Chciałam wołać pomocy... Ale instynkt zachowawczy, obawa odpowiedzialność;. w razie odkrycia mego przestępstwa... i nie wiem, jakie jeszcze tchórzliwe, nędzne obliczenia... zamknęły mi usta... zatrzymały mój rozsądek na krawędzi tej ciemnej otchłani...
Bardzo szybko i z wielką jasnością zrozumiałam, iż niepodobieństwem było, abym ja naga, do tego pokoju, w ten bezład miłosny w jakim znajdowaliśmy się przed sekundą,