Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/371

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przez Niebios bramy przeszły bezcielesne
Przed ołtarz złoty, i z dymem kadzideł
Przenikły aż do tronu Przedwiecznego.
Tam je radośnie Syn Boży przedstawił,
I tak rozpoczął swoje wstawiennictwo:
«Patrz, Ojcze, Ziemia podaje owoce
Pierwsze Twej łaski, zaszczepionej w Człeku,
Modły, westchnienia, które w kadzielnicy
Złotej, z kadzidłem przynoszę przed Ciebie,
Jako twój Kapłan: owoc Twego siewu
Wraz z skruchą w jego sercu, milszej woni,
Niż wszystkie drzewa, któreby rękami
Własnemi kiedyś wyhodował w Raju
Przed utraceniem niewinności. Teraz
Do jego modlitw skłoń łaskawe ucho,
Usłysz westchnienia bez słów, bo on nie wie,
Jak swoję prośbę złożyć, niech ja będę
Jego tłómaczem, adwokatem sprawy
I przejednawcą. Wszystkie jego czyny,
Dobre, niedobre, złóż na moję głowę:
Co dobre moja podwyższy zasługa,
Co złe śmierć moja w przyszłości okupi;
Przyjm mnie, a we mnie od nich woń przymierza
Z ludzkim rodzajem. Teraz przejednany,
Zostaw im życie przed Twojem obliczem,
Albo przynajmniej dni im naznaczone,
Choć smutne, póki śmierć, według wyroku
(Który złagodzić pragnę, nie obalić)
Nie wwiedzie ich do szczęśliwszego życia.
Gdzie ze mną mieszkać będą odkupieni