Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kto w tem tu drzewie wiedzę zła i dobra
Zawarł, ażeby spożywca owocu
Zdobywał mądrość bez ich pozwolenia?
W czem leży wina, gdy człowiek w ten sposób
Osiągnie wiedzę? Czyż ta wasza wiedza
Może go krzywdzić? Lub czyż drzewo wiedzy
Wbrew jego woli udziela, gdy wszystko
Jego? Jestże to zazdrość? Lecz, czy może
Zazdrość w niebiańskiej piersi przemieszkiwać?
Takie i inne rozliczne przyczyny
Czynią ten owoc dla was nieodzownym.
Bogini w ludzkim kształcie, sięgaj śmiało,
Sięgaj, spożywaj do woli, do smaku!»
Skończył, a słowa te, pełne obłudy,
Wstęp do jej serca zbyt łatwy znalazłby.
Wlepiła oczy w owoc, już sam widok
Mógł skusić, w uszach jej brzmiał jeszcze odgłos
Jego namowy, w jej mniemaniu, pełnej
Rozumu, tchnącej prawdą niekłamaną.
A już się także przybliżała pora
Południa, głód się wzmagał wciąż ostrzejszy,
Zwiększał go zapach wyborny owocu.
Coraz to z większem pożądaniem Ewa
Patrzała, pragnąc dotknąć lub skosztować,
Lecz się wstrzymując jeszcze, tak dumała:
«Wielka potęga twoja, niewątpliwie,
Ze wszech owoców najlepszy; jakkolwiek
Ludziom wzbroniony, godzien uwielbienia.
Pokosztowany, od pierwszego razu