Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czółgał się Szatan, zwykły wąż z pozoru,
I przepatrywał, gdzie najpewniej może
Napotkać łup swój zamierzony: ludzką
Parę, jedyną, lecz zawierającą
Cały ród ludzki. W schronisku i w polu
Szukał, gdzie tylko drzew kępa, lub ogród
Był powabniejszy, uprawny ich ręką;
Przy źródle, w cieniu nad strumykiem szukał
Obojga, ale nadewszystko pragnął
Spotkać osobno Ewę, pragnął, chociaż
Nie liczył na tak rzadkie powodzenie.
Niespodziewanie, tak jak życzył sobie,
Ujrzał samotną Ewę, otoczoną
Obłokiem wonnym, tylko do połowy
Widzialną, pośród krzaków róży
Czerwonych; często schylała się, aby
Podpierać kwiaty na wątłych łodygach;
Ich główki, żywo barwione purpurą,
Lazurem, złotem, pstro skropione, często
Zwisały na dół; tym przywiązywała
Podpory z mirtu, nie myśląc o sobie,
Że najpiękniejszym jest kwiatem, niewspartym,
Dalekim od swej najlepszej podpory,
A burza blisko! Szatan się przysuwał
Przez różne ścieżki w cieniu cedrów, sosen,
I palm wyniosłych; wijąc się zuchwale,
To się pojawiał, to niknął w gęstwinie,
Splątanych krzaków i kwiatów, któremi
Dwie strony ścieżki obsadziła Ewa:
Miejsce piękniejsze, niż te wymarzone