Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Blask Jego chwały, zazdrość ich przejęła,
Do wysokości równej wznieść się chcieli.
A więc się w nowe sformowali szyki,
Sądząc, że siłą lub zdradą przemogą
Potęgę Boga-Syna, Messyasza,
Lub wreszcie padną w powszechnej ruinie;.
Gardząc ucieczką, lub podłym odwrotem,
Szli do ostatniej walki, wtedy wielki
Syn Boży, do swych wojsk, nagromadzonych
Po obu stronach, przemówił w te słowa:
»»Stójcie, wy Święci, w szyku promienistym,
Stójcie tu, zbrojni Anieli! po walkach
Dzień odpoczynku. Wasze wierne boje
Bóg przyjął mile. W Jego słusznej sprawie
Beztrwoźni, wszystko, co wam polecono,
Niezwyciężeni, spełniliście. Ale
Kara przeklętych do innej należy
Ręki; zemsta jest Jego, albo Tego,
Komu ją zleci. Do dzisiejszej sprawy
Nie trzeba tłumów: pozostańcie w szyku,
I oglądajcie, jak gniew Wszechmocnego
Na tych bezbożnych spadnie z mojej reki.
Mnie znieważyli, nie was, mnie zazdroszczą,
Na mnie ich wściekłość się zwraca, bo Ojciec,
Którego w Niebie królestwo najwyższe
I moc i chwała, według swojej woli
Mnie uczcił, mnie też sąd zlecił nad nimi.
Niech otrzymają, co chcą, niech doświadczą,
Kto z nas silniejszy w bitwie: oni wszyscy,
Czy ja sam przeciw; bo gdy wszystko mierzą