Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

»Krótko mu na to i ostro odpowie
Abdiel: »»Błądzisz ciągle, Apostato,
I końca twego błądzenia nie będzie,
Gdyś zeszedł z drogi prawdy, gdy niesłusznie
Piętnujesz nazwą niewoli służenie,
A służyć każe i Bóg i natura;
Bóg i natura równie zalecają
Aby panował ten, kto najgodniejszy,
Kto przymiotami przewyższa rządzonych.
Niewola to jest służba u głupiego,
Lub u takiego, co wzniósł hasło buntu
Przeciwko temu, kto godniejszy władzy;
Posłuszni tobie są w takiej niewoli,
I ty nie jesteś wolny, boś poddany
Samego siebie, i jeszcze wszetecznie
Śmiesz lżyć nas za to, że służymy Bogu!
Rządź w swem królestwie — w Piekle; niech ja służę
W Niebie u Boga błogosławionego
Wiecznie, niech spełniam jego święte prawa,
Jak najgodniejsze posłuchu. Tymczasem
Kajdan oczekuj w Piekle, nie królestwa.
Teraz, gdym wrócił, jak rzekłeś, z ucieczki,
To powitanie przyjm na czub bezbożny.««
»Tak mówiąc, tęgi cios, nagły jak piorun,
Spuszcza na pyszną głowę Apostaty,
Taki, iż ani wzrok, ani myśl szybka,
Ani go tarcza nie mogła uprzedzić.
O dziesięć wielkich kroków się zatoczył
Czart, przy dziesiątym przyklęknął, oparty
Na swoim wielkim oszczepie; jak gdyby