Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I. SZLAKIEM PRADZIADÓW.

Zmieniał Piotr kilka więzień prowincjonalnych jedno za drugim, gdzie konfrontowano go z różnemi politycznemi.
I teraz, w eskorcie żandarmów, miał dojechać do stacji kolejowej, by pociągiem ruszyć do więzienia dyscyplinarnego na pograniczu Rosji i dawnej R‑tej. Wiedział, że będzie to już dla niego kresem, gdyż tam czyha jego zażarty wróg, też z obywatelskiej rodziny.
Ten wyda nareszcie jego prawdziwe nazwisko, jak mu to przyrzekł.
Jadąc w mroku, przeżywał Piotr bolesne, głęboko wryte wspomnienia.
Przystojnym, zuchwale cynicznym paniczem był ów wróg Piotra — w sali śledczej rozglądał się po więźniach, giestem ręki, ubranej w pierścienie, uwydatniał szczegóły, jak niejaki Skała zabijał kolbą od mauzera jednego z robotników, który zaczął wsypywać; jak po tym z nadzwyczajną zimną krwią poszedł grać w szachy przed oczyma licznej publiczności w kawiarni...
Mówiąc to, Kondor zmrużonemi oczyma patrzył, już tylko jedno słowo — zerwie maskę i pod przejrzystym mianem Skały wyjawi Piotra.
Niedawno Kondor należał do partji i był jednym z główniejszych, ale związał się z kochanką i uznał wtedy, że partja płaci za mało.
Bo jakże utrzymać się z 35 rubli, kiedy do tego jest bachór?