Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ziemny, pozwól bym udał się do klasztoru mego w górach i wysłuchał wyroku Władcy Niebieskiego na tych, którzy pobłażają bachantkom i złym wyrobnikom w Winnicy Pańskiej.
Chodź Rumbaropulu, kościół nie zapomina o pracowitych wyrobnikach w winnicy —
CHOERINA: gdzie nie zakopane są talenty. Zaiste, poganiaj twe muły dobry Rumbambaropulu, bo w winnicach Parnasu nie zostało już dla Ciebie nic — oprócz łozy.
(Patryarcha wychodzi nie uchyliwszy głowy przed Bazileusem — Rumbaropul niesie skraj jego płaszcza — Choerina tańcząc przed nimi udaje Dawida).
CHOERINA: „Jadł moje ryby i jeszcze pluje na moją brodę“ — możnaby nad Tobą się użalić — ale widzisz — „osła wygolono to mu na drugiej stronie wyrosła wełna“ — to się stosuje do mnie.
Nie jest i Rumbambaropul tak godny pogardy!
Święta Zofia była przy życiu utrzymana łajnem z oleju — lecz pomnij Patryarcho, że jeśli tacy będą utrzymywać Twą świątynię, to przekonasz się, że słodkiem jest jedzenie, a gorzkiem wymiotowanie;
albo i to nakoniec:
„starego Saracena nie ucz mądrości!“
PATRYARCHA: Mścicielem milczących warg jest Bóg!
CHOERINA: Lecz kto złodziejowi kradnie, nie będzie miał winy!
PATRYARCHA: Niegodny synu Kraterosa i Welii, kiedy będę dziedzicem niebiańskich wibracyj — oddam ci w pacht całe piekło!
(Tłumy rozbawione wychodzą za nimi, w dali pozostają tylko straże barbarzyńskie).