Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Rozchodzą się nasze szlaki:
Ty grozisz krwawą pożogą —
mnie feeryczne ptaki
przyniosą same tego Kopciuszka-królewnę Niebogą!
Ty chcesz iść do Miłości
w żelaznej czarnej kolczudze —
Ja: jękiem, tak pełnym ładności —
wzruszę Ją, ździwię, rozrzewnię —
(w zachwycie)
niebiosami znudzę!
(Przeciska się przez kraty, gdyż jest nadmiarę szczupły; straż bizantyjska, zdumiona, zapędza go końcem włóczni. Jednocześnie za bramą z bronzu rozlega się wielka muzyka organów, chóry sławią Kosmokratora Boga i Kosmokratora Cesarza.
Zwolna — jakby wykazując olbrzymią masywność bramy, dźwierze rozsuwają się w dwie przeciwne strony i ukazują baśniowy oślepiający przepych Bazileusowego Pałacu.
Terpnos, podczaszy, uprzejmem Keleuzate! (rozkazujcie!) zaprasza wojów słowiańskich, jako gości.
Tam stoją w łańcuchach: kniaź Światosław, mający opuszczoną przyłbicę — nieco opodal Witeź Żórawjon.
Nieśmiało, trochę stropieni woje Światosława i bojarynie zasiadają na ławach dokoła pod rząd, nie dając się skłonić, aby usiąść przy stole.
Wraz z muzyką organów śpiewacy kościelni nucą rozpoczynający wszelką uroczystość ceremonialny hymn).
HYMN: Wysłuchaj nas, Panie! mnogich lat Nikeforowi! Nikefor Augustus!
On jest pobożny! Bóg dał Go nam! Bóg błogosławić