Ta strona została przepisana.
W KOŚCIELISKIEJ.
Niebo tak modre, jak myśl Zbawiciela,
gdy potępieńców wyciągał z otchłani —
od ziemi jakaś nas przepaść roździela —
a nad przepaścią my dwoje zbłąkani.
Serce mi pęka — a nikt czemu? nie wie.
Wiwian mi zwieścił: tęsknota za niczem!
siedzę na drodze, zasłuchany w śpiewie,
który o szczęściu mówi mi zwodniczem.
Leśne zielone kałuży źwierciadło,
jak przez Chrystusa odpuszczone winy —
widzę mej duszy niezmierne mokradło
i wiary mojej ognik złoto‑siny.
Życie aniołów tętni w każdej trawie,
marząc o gwiazdach, umierają w chuci —
tych gór olbrzymy do ziemi przykuci —
o, księżyc! księżyc śmierci wschodzi zbyt jaskrawie!