Feldman: Wiersz o szubienicy! —
Nagle na zegarze więzienia
trzykroć uderzył młot —
i jękiem ogólnym rozgłosił
od podziem aż do wrot —
jak gdyby krzyknął trędowaty
wśród przerażonych błot.
I jak w krysztale snu widzimy
najpotworniejszą twarz —
my zobaczyli hak z powrozem
przed nami czarną straż —
my usłyszeli jak modlitwę
szeptał ktoś: Ojcze nasz!
Wtem ból — którym się rozpłomienił —
ten jeden straszny krzyk —
wtedy pojąłem aż do dna grozę,
której nie pojmie nikt.
W życiu, kto wielu konających
widział — ten już dla życia znikł!
Majtkowie (szeptem): Patrz — tam na maszcie wisi człowiek —
tam Mitienko — zakrzepłą ręką ukazuje nam —
wisielec! — —
(Zdławiony głos Feldmana.)
I on z krwawiącem wzdętem gardłem
z mgłą nieruchomych kras —
czeka rąk tego, z kim rozbójnik
miał raj — w ten straszny czas...
Kiedy rozbite mamy serca —
Pan już nie wzgardzi nas!
Majtkowie.
Morze wiecznie szumi — jakby płakało —