Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Władysław. Ha, skoro wujaszek, to i my. — Nie sądź, nie będziesz sądzony.
Adolf (pisząc). A więc, większością głosów Fifikowska z przyległościami.
Kamilla. Z jakiemi znowu przynaległościami?
Adolf. No, z kuzynkami.
Kamilla (kręcąc głową, z przekąsem). Jaki pan dowcipny.
Pulcherja (przypomniawszy sobie, żywo). A! zapomnieliśmy o bardzo ważnej figurze — Pieprzyńska.
Adolf. Z wieloma córkami?
Pulcherja. Córkami? Przecież to panna.
Adolf. Przepraszam, nie wiedziałem.
Pulcherja. Ale panna już w tym wieku, że śmiało może pokazywać się bez opieki, ma lat przeszło pięćdziesiąt.
Telesfor. Porządnie zakonserwowane panieństwo.
Janina. To cóż ona tu będzie robić u nas?
Pulcherja (z ważnością). Jest kanoniczką i do tego frejliną jakiegoś dworu panującego. To też zapraszają ją wszędzie, bo to nie mała ozdoba salonu taka figura.
Janina. Ależ my nie znamy tej pani.
Pulcherja. Nic łatwiejszego. Zapiszesz się na członka stowarzyszenia drabiny cnót chrześcijańskich, którego jest prezesową, i znajomość gotowa.
Adolf (pisze). Więc pani — to jest chciałem powiedzieć — panna Pieprzyńska, dla udekorowania salonu.
Janina. Ja sądzę, że już dosyć będzie pań.
Kamilla. O! aż zanadto! Tylko teraz panów, i to samych młodych.