Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pulcherja. Dziękuję za siebie i za męża. — No, a potem?
Telesfor. Możeby wypadało zaprosić Ciuciumkiewiczów? On mój kolega szkolny.
Pulcheria. Ale ona sławna bajczarka.
Telesfor. To się ją tem właśnie udobrucha.
Władysław. Będzie to rodzaj okupu — jak owemu smokowi podwawelskiemu; trzebaby jej dać baraniny, żeby się nie rzucała na ludzi.
Janina. No i jeżeli się nie mylę, ma cztery córki. Na wieczorze tańcującym cztery panny, to także coś znaczy.
Władysław. Tak, kadryl już zapewniony.
Adolf. A że są brzydkie, więc nie będą robić niebezpiecznej konkurencji innym pannom.
Kamilla (żywo). Do kogo pan to stosujesz?
Adolf. Do panien w ogólności.
Kamilla. A do mnie w szczególności — nieprawda?
Telesfor. No, no, ty mała — cicho tam. Wiecznie by się tylko kłóciła.
Kamilla (z pewną irytacją). Bądź pan pewny, że mi wcale o to chodzić nie będzie, choćby się pan umizgał do wszystkich czterech panien Ciuciumkiewicz naraz.
Telesfor. Cicho! A to skaranie boskie z tą dziewczyną.
Kamilla. Ja tylko odpowiadam na zaczepkę.
Pulcherja. Ależ państwo, piszmy, bo do jutra nie skończymy.
Janina (z zajęciem). Tak, tak, piszmy, któż teraz?
Pulcherja. Jabym proponowała panią Fifikowską. Ta wprawdzie niema córek, ale za to potężny zastęp