Strona:PL Michał Bałucki-Prosto z pensyi.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieznośny człowiek jest wcale miłym i przyjemnym w rozmowie zapomniała o przybranej chwilowo roli i rozgadała się z nim na dobre, a im więcej z nim rozmawiała, tem znajdowała go milszym i przyjemniejszym. W rozmowie potrąciła o Ukrainę. Był to przedmiot niewyczerpany dla Zosi, zakochanej po uszy w swoich rodzinnych stronach, a że Adam nie znał wcale Ukrainy, więc usiłowała skreślić mu jej obraz w jak najpowabniejszy sposób. Tak się ożywiła, rozgadała, a Adam tak umiał uważnie słuchać i trafnemi zapytaniami lub wykrzykami zachwytu zachęcać ją do coraz żywszego opowiadania, iż ani się spostrzegła, jak im zbiegła godzina. Dopiero głos Janiny, wołającej ją przez okno, przerwał tę miłą rozmowę. Pożegnała Adama skinieniem głowy i uprzejmym uśmiechem i pobiegła do pokoju.
— Tyś już ubrana? — spytała Janiny zdziwiona.
— Już od godziny.
— Przecież niedawno, gdy wyszłam, byłaś jeszcze w negliżu.
— Niedawno? o ósmej.
— A teraz która?
— Wpół do dziesiątej.
— Być nie może?
Spojrzała na zegar i przekonała się, że Janina jej nie zwodziła. Było już rzeczywiście wpół do dziesiątej. Tak więc blizko półtorej godziny rozmawiała z Adamem, a byłaby przysięgła, że zaledwie kwandrans.
— A to czas mi zleciał!
— Gdzież ci zeszedł tak przyjemnie?
— Rozmawiałam z twoim wujem.
— Tak? — spytała Janina z pewnym odcienim cierpkiej ironii w głosie.
— Wiesz, że znalazłam go wcale innym, niż mi go przedstawiłaś.
— Jesteś niewybredną.
— O przepraszam. Pan Adam mógłby i najwybredniejsze gusta zadowolić. A jaki przystojny! prawdziwie