Strona:PL Melchior Pudłowski i jego pisma.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Ach, niestetyż, mój wszechmogący miły Panie,
Toś to ciężkie a wielkie twoje pokaranie:
Takieś mię teraz znacznie i srodze dotknąć raczył,
Żeś prawie miłosierdzia swego nademną przebaczył.
Azam ja przedtym zacną nie była panią u narodu wszego,        5
A teraz jestem opuszczona od człeka każdego,
I stałam się tak barzo osierociałą wdową,
Że prawie nie wiem, co już czynić mam sama z sobą.
Przed kim że ja teraz smętek swój przełożyć mam?
Albo u kogo porady, u kogo pomocy poszukam?        q0
Ano wszyscy śpią, by więc na wielkiej swobodzie,
Nic nie baczą, iż za szczęścim tuż przygoda bodzie.
Przedsięć bych ja jednak tak długo mówiła,
Iżeby wżdy kogóżkolwiek takiego obudziła,
Który by się mnie użalić chciał ubogiej wdowy,        15
Bych jako mogła dostatecznie w to ugodzić słowy.
Lecz snadniej więc przychodzi szczęście swe wysłowić,
Aniżli nieszczęście i żałość przełożyć,
Bowiem samo szczęście cieszy smutne serce,
A przypadszy nieszczęście i wymowce streskce.        20
Mówić jednak będę, acz nie wiem, jeśli co pomoże,
Mnie przedsię ubogiej ulży to smutku niebodze:
Boć też ta jedna uciecha zostaje każdemu,
Namówić się do wolej, zwłaszcza strapionemu.
Oby mię to potkało od kogo inszego,        25
Co mię dziś potyka od narodu swego,
Dalekobych to znośniej wszytko przyjmowała,
Anibym tak dalece sobie styskowała.
Aleć to jest cięższy ból, który od swojego
Potyka więc człowieka, niż ów od obcego,        30
Jako się mnie dziś przydało, iż moi synowie
Obrócili się wszyscy zaraz ku tej mojej głowie,
Jakoby ją starli: na to nic nie baczą,
Iż mnie zatraciwszy, sami siebie stracą: