Przejdź do zawartości

Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/541

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   503   —

— Pojedziemy jeszcze kawałek, a potem oni wrócą tu pieszo i rozłożą się na wypoczynek.
— Dlaczego pieszo?
— Bo żołnierze pułkownika, stojący na pograniczu, nie mają koni, i musimy ich dostarczyć im jak najprędzej. Mamy przecie dla nich przeszło trzydzieści koni. Gdy na każdego wsiądzie po dwu żołnierzy, to w krótkim czasie przetransportujemy na miejsce około siedemdziesięciu ludzi.
— Wcale niezła myśl — rzekł na to pułkownik, — ale czy znasz pan dobrą drogę do granicy?
— Owszem, po tamtej stronie rzeki wiadome mi jest takie samo przejście, jak to, którem dostaliśmy się tutaj. Musimy jednak podjechać jeszcze nieco dalej a sennores niech nam towarzyszą, bo sami nie dalibyśmy rady przeprowadzić tyle koni do wspomnianego miejsca.
Stosownie do tej rady, skierowaliśmy się naprawo w górę rzeki i niebawem znaleźliśmy się znów na bardzo niebezpiecznej ścieżce wśród bagien. Przebyliśmy ją jednak szczęśliwie, bo konie instynktownie były bardzo ostrożne i posłuszne. Wydostawszy się z tych miejsc zdradliwych, znaleźliśmy się nareszcie na stałym gruncie nad samą rzeką. Po drugiej stronie wody widniała piasczysta ława.
— Przeprawimy się tędy — rzekł Gomarra, wskazując ławicę. — Sennores pomogą nam napędzić konie wpław, a potem wrócą pieszo na poprzednie miejsce.
Pułkownik, Gomarra i ja wjechaliśmy do wody, a towarzysze wpędzili konie za nami, przykróciwszy im przedtem cugle i strzemiona.
Rzeka nie była tu szeroką, a i prąd wody niezbyt rwący, wobec czego przeprawiliśmy się bez trudności i, ująwszy konie na lassa, pojechaliśmy zrazu powoli, ze względu na moczary, a następnie przez step galopem do miejsc, gdzie, zdaniem pułkownika, powinno było znajdować się jego wojsko.
Po upływie kwadransa ukazało się przed nami