Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   353   —

Po upływie pół godziny major wyszedł ku nam, zachowując w ruchach i wyrazie twarzy wielką powagę.
— Wnieść ich do środka! — rozkazał tonem ostrym.
Zsadziwszy nas z koni, wprowadzono do wnętrza budynku, w jakąś sień, gdzie uwijała się również spora liczba drabów, a stąd wprowadzono nas do zupełnie pustej ubikacyi.
— Tu zarzucamy kotwicę — ozwał się ponuro Turnerstick, gdy zaryglowano za nami drzwi. — Dyabelnie obrzydliwy port, gorszy, niż w Buenos Ayres, dokąd miałem zamiar podążyć. Ha! wiatr powiał z innej strony i zmienił mój kierunek. Ciekaw jestem, co z nami zrobią... Przynajmniej muszę postarać się o uwolnienienie rąk...
— Daj pan spokój — rzekłem, — bo pokaleczysz sobie ręce. Rozwiążemy je sobie kolejno.
Pokazawszy następnie swym współtowarzyszom na własnych rękach sposób, w jaki je można bez trudności rozwiązać, przekonałem się, że najpojętniejszy był yerbatero, który wnet dokonał tejże sztuki. Mając ręce wolne, rozwiązaliśmy wszystkim krępujące ich rzemienie, poczem kapitan, podnosząc ogromną swą pięść, rzekł groźnie:
— No, niechby teraz przyszedł tu który, a wnet rozleje się mazią po ziemi!
— Zachowaj pan spokój — ostrzegłem go, — bo tu nic nie da się uzyskać gwałtownością. Jedyna dla nas deska ratunku to podstęp. Przecie widzieliście, że tu w pobliżu uwija się co najmniej tysiąc drabów.
— To pocóż nam pan porozwiązywałeś ręce?
— Bo wnet zaprowadzą nas przed oficera wysokiej rangi, i uważam za konieczne, abym, stając przed nim, nie miał rąk związanych.
— Zwiążą je panu nanowo.
— Przypuszczam, że nie. Proszę was wszystkich, byście zachowali jak największą ostrożność, gdyż lada opór z waszej strony może pogorszyć naszą sprawę.