— A więc, gdyby nas rozdzielono, nie moglibyśmy porozumiewać się ze sobą.
— Do tego jeszcze daleko. A zresztą nie wiemy, do jakiej to armii zostaniemy wcieleni.
— Ależ bez wątpienia do oddziałów Lopeza Jordana.
— Hm... Gdyby tylko mieć pewne dowody, że przygotowuje on powstanie przeciw obecnemu rządowi...
— O tem wszyszy wiedzą doskonale.
— Wobec tego rząd może się z nim załatwić bardzo szybko.
— No, niekoniecznie. Jordan posiada podobno liczną jazdę, i wojsko rządowe niełatwoby się z nim uporało, zwłaszcza tu, na terenie stepowym.
— A ma on pieniądze?
— Owszem; odziedziczył wielki majątek po teściu.
— Którego kazał zamordować właśnie w tym celu; wiem o tem. Ale majątek, choćby był bardzo znaczny, nie wystarczy jednak na koszta rewolucyi. Na to potrzebne są miliony.
— To się postara o potrzebne pieniądze drogą rabunku lub wymuszenia. Wszak ciągle wysyła swych drabów w dalekie nawet strony kraść konie, i nie tylko konie, ale i pieniądze, jak tego na sobie samych do świadczyliśmy.
— Jakto? major zabrał wam pieniądze?
— Wszystko, wszystko; nie pozostawił nam nic.
— Tylko moich pieniędzy nie ruszył — uśmiechnął się kapitan.
— Czy masz je pan jeszcze? — zapytałem.
— Yes! Powiedzałem przecie panu niedawno, że sambym ich nie znalazł, gdybym nie wiedział, gdzie są ukryte. Ja się nie dam wziąć łatwo na kawał.
— Czy pana znają w Nowym Yorku?
— Bardzo dobrze nawet.
— Może więc masz pan tam kogo, ktoby nam pomógł w nieszczęściu.
— Owszem, mam.
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/370
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 346 —