Strona:PL May Matka Boleściwa.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  12  —

— Ałłah niechaj się zlituje nad wami! Cofnijcie się, musimy uciekać, czemprędzej uciekać!
Kurdowie ujrzeli leżące psy na ziemi i popędzili ku nam, straszliwy podnosząc krzyk i bronią wywijając. Mój mały Halef zdjął z pleców swój dwururny karabin i odezwał się do mnie:
— Przecież uciekać nie będziemy, Sidhi?
— Nie! Odstąp tylko nieco odemnie i pal, jeżeli nie staną, ale strzelaj tylko do koni. Nie możemy pozwolić się otoczyć!
Włożyłem trzy nowe naboje do mego karabina w miejsce wystrzelonych i trzymałem go w pogotowiu. Kiedy zbliżyli się do nas na sto kroków, zawołałem na nich gromkim głosem:
— Stój! Ani krok dalej, bo strzelać będziemy!
— Dwunastu przeciw dwom! — zawołali, śmiejąc się szyderczo i popędzili ku nam. Siedmiu z nich, jak uważałem, mieli broń palną. Tych nie obawiałem się tak bardzo jak długich lanc, które miało pięciu i które ku nam skierowali.
— Pal do koni dwóch przodkowych jeźdźców z lancami! — zawołałem na Halefa.
Usłuchał on mego rozkazu, ja dałem trzy strzały. Pięć koni runęło na ziemię, jeźdźcy pospadali; dwa albo trzy następne konie obaliły się przez leżące na ziemi konie; cała gromada zatamowała się w swym biegu. Pozostali w siodle zatrzymali się na trzydzieści kroków od nas, podczas, gdy reszta to łatwiej,