Zrozumiał bowiem z mowy kapitana tylko nazwę miejscowości i sądził, że dziwny przybysz chce wiedzieć, czy się znajduje w Hong-Kongu. Tytuł sir świadczył, że mimo chińskich pozorów nie uważa kapitana za Syna Niebios. Rozdrażniło to kapitana — nasadził na nos binokle, spojrzał na kulisa wilkiem i rzekł:
— Muszeng sobieng wyprósing, abyścieng rozmawialing ze mnąg pong chińskung! Jestemg mandaryng najwyższeng klasyng i nieng mamg ochotyng słuchaniang cudzoziemsking dialektung! A zatemg, ileng płaceng dong hotelung Hong-Kong?
— Hotel? — zapitał kulis, zrozumiawszy wreszcie drugie słowo.
— Takong. Hotelong Hong-Kong.
— Ah, we sbcrll to bear to Hong-Kong-hotel?
— Taking. Tamong mnieng zawieźcieng. Ileng mamong zapłacing?
Ponieważ skinął potakująco głową i rękoma wykonał ruch liczenia pieniędzy, który we wszystkich krajach jest jednakowy, więc został wreszcie zrozumiany.
— Fifteen fen or candarins — brzmiała odpowiedź kulisa.
— Piętnaście fen, sto pięćdziesiąt li, czyli cała marka, — to za wiele! — burknął kapitan półgłosem, poczem głośniej już dodał: — Aning mnieng w głowieng nieng powstałong tyleng zapłacing. Jestemg chińsking mandaryng i nieng pozwolęng sięng oszu-
Strona:PL May - Matuzalem.djvu/62
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
58